
Historia uprawy i stosowania marihuany w Nepalu sięga wieków i jest to jeden z krajów o najdłuższej tradycji uprawy konopi na świecie. Nepal położony jest w samym sercu Himalajów, pomiędzy Chinami a Indiami, a na jego terytorium znajduje się 8 z 14 szczytów górskich o wysokości ponad 8000 metrów. Jest to zatem kraj górzysty, posiadający imponujące zasoby wodne, co w połączeniu z coroczną porą monsunową sprawia, że konopie rosną tu dziko i bez żadnych problemów.
Przez wieki Nepal zasłynął w kulturze konopi z kilku powodów, takich jak spektakularne odmiany sativa, niezrównany ręcznie robiony haszysz lub charas oraz naturalny sposób, w jaki władze podchodziły do konsumpcji (a także przybycie zachodnich turystów, których przyciągały właśnie te powody) w latach 60. i na początku lat 70. Dzisiaj przyjrzymy się bliżej temu wspaniałemu i pięknemu krajowi, aby dowiedzieć się więcej o jego historii związanej z konopiami indyjskimi.
Uprawa konopi w Nepalu
Jak już wspomnieliśmy, być może dzięki ogromnej różnorodności terenu i klimatu, konopie są rośliną, która rośnie w Nepalu swobodnie o każdej porze roku, a tysiące dzikich okazów rozrzuconych jest po dżunglach i dolinach, oprócz uprawianych przez człowieka. Jak często powtarzają osoby, które odwiedziły ten kraj, Nepal to same podjazdy! Najniższy punkt kraju znajduje się zaledwie 60 metrów nad poziomem morza, a najwyższy, szczyt Everestu, wznosi się na wysokość 8848 metrów… a odległość między tymi dwoma miejscami wynosi zaledwie 200 km!
Na południowym krańcu Nepalu, w obszarze o niższej wysokości, znajdują się strefy dżungli, takie jak Park Narodowy Chitwan, gdzie uprawiane są imponujące sativy o cienkich liściach, natomiast w miarę przemieszczania się na północ i wraz ze wzrostem wysokości można spotkać fenotypy znacznie bardziej zbliżone do klasycznych hybryd. Ze względu na skomplikowane ukształtowanie terenu, które utrudnia komunikację nawet między sąsiednimi dolinami, istnieją obszary, w których występują bardzo specyficzne fenotypy, które pozostawały w izolacji przez dziesięciolecia.
Wyraźnym przykładem tej różnorodności jest dolina Kali Gandaki, rzeki płynącej między spektakularnym masywem Annapurna (na wschodzie) i nie mniej imponującym Dhaulagiri (na zachodzie). Podróżując dolinami prowadzącymi z Annapurny do rzeki, można dostrzec niewielkie różnice w fenotypach napotykanych roślin, z których wiele jest uprawianych w gospodarstwach domowych. W większości przypadków są to jednak ogródki przydomowe, w których obok innych warzyw rośnie zaledwie kilka roślin. Po dotarciu do dna doliny dzika marihuana przejmuje kontrolę nad ścieżkami i poboczami dróg (o ile można je tak nazwać) na przestrzeni wielu kilometrów, aż do suchych terenów Jomsom i Mustangu. Bez wątpienia jest to interesująca trasa dla każdego miłośnika tej rośliny!
Nepalski haszysz lub charas, prawdziwy skarb konopi
Chociaż w Nepalu można znaleźć dobre kwiaty konopi, to właśnie dzięki pożądanemu haszyszowi kraj ten od wieków jest jedną z kolebek tej substancji. Nepal produkuje bowiem jeden z najbardziej legendarnych przysmaków znanych miłośnikom konopi na całym świecie, słynny haszysz charas, który często kupuje się w postaci cierpliwie ręcznie zwijanych kulek znanych jako Temple Balls.
Nepal szczyci się jedną z najstarszych tradycji produkcji haszyszu na świecie, będąc jednym z niewielu krajów, w których produkuje się charas i prawdopodobnie światową stolicą tego rodzaju haszyszu (z możliwym wyjątkiem Kaszmiru i części północnych Indii). Sława tych kul świątynnych rozprzestrzeniła się błyskawicznie, a turyści pielgrzymują do tego kraju, aby spróbować pikantnego smaku tego wyjątkowego haszyszu, podziwiając jedne z najpiękniejszych widoków na świecie… Niezły plan, prawda?
Niektórzy z naszych czytelników mogą nie wiedzieć dokładnie, czym jest charas.
Cóż, jest to prawdopodobnie najstarszy znany sposób oddzielania żywicy konopi od samej rośliny, z pewnością starszy od przesiewania na sucho roślin. W rzeczywistości dopiero w XIV i XV wieku, gdy globalny popyt na tę substancję gwałtownie wzrósł, przesiewanie przez sita stało się sposobem produkcji haszyszu, techniką stosowaną w krajach o znacznie suchszym klimacie i gdzie można uprawiać znacznie większe obszary niż w tradycyjnych regionach produkcji charasu.
Producenci charasu czekają, aż rośliny osiągną optymalną dojrzałość, a następnie, zamiast ścinać i suszyć je, jak ma to miejsce w przypadku przesiewania, cierpliwie pocierają kwiaty żywych (lub świeżo ściętych, w zależności od przypadku) roślin gołymi rękami, aż na dłoniach pojawi się gruba warstwa żywicy. Nie trzeba być ekspertem, aby zdać sobie sprawę, że jedna osoba będzie w stanie wyprodukować tylko kilka gramów charasu dziennie, w przeciwieństwie do kilogramów w przypadku przesianego na sucho haszyszu!
Właśnie dlatego charas, czyli haszysz wytwarzany przez pocieranie świeżych kwiatów, jest tak ceniony przez koneserów konopi, ponieważ oprócz swojej jakości jest to produkt, który rzadko można spożywać regularnie. Dodajmy do tego mistycyzm związany z jego spożywaniem w hinduskich świątyniach i buddyjskich stupach, a w tle najwyższe góry świata, i nie sposób nie pomyśleć, że znalazło się w prawdziwym Shangi-La.
Nepal, obowiązkowy przystanek na szlaku fanów haszyszu
Wysoka jakość nepalskiego haszyszu sprawiła, że w latach 60. XX wieku jego sława rozprzestrzeniła się na cały świat, a setki zachodnich turystów z plecakami wyruszyły na fascynującą wyprawę znaną jako Szlak Hipisowskiego Haszyszu, która prowadziła przez wiele krajów będących głównymi producentami konopi indyjskich, a więc oczywiście także haszyszu. Od Maroka po Nepal, ci poszukiwacze przygód przeżywali jeden ze złotych okresów zachodniej kultury konopi, odkrywając nie tylko pochodzenie konopi, które konsumowali, ale także jedne z najpiękniejszych i najciekawszych zakątków naszej planety.
Maroko, Liban, Tajlandia, Afganistan, Pakistan, Indie, Nepal… to tylko niektóre z przystanków tej podróży, choć szczególną sławę zyskała stolica Nepalu, Katmandu, gdzie zarówno kwiaty, jak i wyśmienity nepalski charas można było bez problemu z władzami nabyć w dziesiątkach miejsc. Na przykład Freak Street była ulicą, na której zawsze można było spotkać jednego z tych zachodnich backpackerów z jointem w ręku, chociaż inne miasta, takie jak Pokhara, również oferowały doskonały produkt, bez zgiełku stolicy.
Zakaz dociera do raju
Niestety, na początku lat 70. marzenie się skończyło i Nepal dołączył do długiej listy krajów, które pod presją Stanów Zjednoczonych i ich szalonej wojny z narkotykami zakazały uprawy, używania i sprzedaży konopi indyjskich na swoim terytorium. Rzeczywiście, od 1973 r. w Nepalu zaczął obowiązywać zakaz, a dotychczasowa liberalność przestała istnieć. Należy jednak powiedzieć, że władze były dość pobłażliwe w egzekwowaniu nowego prawa, zwłaszcza w niektórych obszarach, gdzie kontrola produkcji była naprawdę trudna.
W następstwie tych wydarzeń liczba odwiedzających i „turystów konopnych” znacznie spadła na korzyść innych krajów, a wielu dealerów z Freak Street przeniosło się do Indii, aby móc kontynuować swoją działalność bez presji ze strony władz. Po raz kolejny pewne interesy zburzyły harmonię i zgodę panującą w kraju, który od tego momentu doświadczył spadku ruchu turystycznego do niewielkiej liczby alpinistów, którzy odważyli się wspinać w Himalajach w tamtym czasie.
Marihuana w Nepalu dzisiaj
Chociaż konopie indyjskie i ich pochodne pozostają nielegalne w całym Nepalu, istnieje kilka czynników, które mogą budzić optymizm co do statusu prawnego konopi indyjskich na tym terytorium, zwłaszcza w najbliższej przyszłości. Po pierwsze, fakt, że ten sam kraj, który prawie 50 lat temu zmusił inne do rozpoczęcia wojny z narkotykami, obecnie legalizuje konopie indyjskie w wielu swoich stanach, zmienił poglądy władz Nepalu, podobnie jak w niektórych krajach europejskich.
Nepal po prostu zdaje sobie sprawę, że będąc biednym krajem i biorąc pod uwagę globalną otwartość wielu bogatych krajów na konopie indyjskie i ich pochodne, kontynuowanie prohibicji, która w zasadzie sprzyja korupcji i uniemożliwia rządowi (oraz przedsiębiorstwom, które skorzystałyby na powrocie „turystyki konopnej”) zarobienie znacznych pieniędzy, jest nieco głupie.
Nic dziwnego, że minister spraw wewnętrznych Nepalu zainicjował już serię badań nad potencjałem leczniczym tej rośliny, a także nad możliwością eksportu produktów związanych z konopiami indyjskimi. Nie ma wątpliwości, że w Nepalu coś się zmienia w kwestii konopi indyjskich, które, miejmy nadzieję, wkrótce powrócą do statusu, jakim cieszyły się przez wieki bez większych problemów na tym wspaniałym terytorium. Miejmy nadzieję, że tak się stanie!